dla Israela Citkowitza
W godzinę starszy o dziesięć lat —
Widzę, jak twoja twarz się uśmiecha,
na stratowanych ustach nie widać sińców.
Oddział przeraża cię,
dobrano ci towarzystwo wedle wieku;
ty jesteś najmłodszy
i symulujesz flirt ze swoją pielęgniarką —
twoja główna myśl opracowuje
misterną niespodziankę ucieczki.
Być starym w dobrych czasach to gorzej
niż być młodym w najgorszych.
Pięć dni
na tym ruszcie, tym materacu
nad nicością —
mądrość tej choroby
jest nabożnie fizyczna,
rozpruwa pamięć,
by znaleźć twoją przyszłość —
dawne piękności, dawnych mistrzów
pełnych nadziei, że zanim stracą przyjaciół, zdążą postradać zmysły.
Twoje dni są ciemne,
noce pełne rojeń —
dziecko mówi:
niebo to duży dom,
pełno w nim wody i kwiatów —
jedzie się tam w skrzyni.
Twoje stopy przymocowane są wyżej niż głowa.
Gdybyś mógł usłyszeć, jak płonąca żarówka
śpiewa
twych starych nowoczesnych klasyków —
oni są dla audytorium, które odeszło.
w zeszłym roku
w chwili ożywczego niepokoju
ściągnąłeś dwóch lub trzech młodych przyjaciół
do "sali szampańskiej"
swego mieszkania bez ciepłej wody,
aby zbadać precyzję
i dajmoniczną samowolę
Arnolda Schönberga, który urodził się,
gdy muzyka była jeszcze nauką niedoskonałą —
Muzyka,
ze swoim wiecznym przesuwaniem granicznych linii bytu,
być może tak samo zdradziecka dla systemów,
płodności,
jak dla ciszy.
Die Sprache ist unverstanden
doch nicht unversätandlich?
Jeśli wciąż unika się dalszych strat,
nie zostaje żadna do zredukowania.
Nic z tego, co widzisz teraz,
nie może mieć znaczenia;
twoja wola jest przykuta do żarówki,
jej oślepiająca obojętność
powstrzymuje niepokój,
sztukę rzeczy niemożliwych,
którymi sztuka gardzi.
Twój duch wiódł gdzieś
najwyższe życie;
żadne miejsce zestawione z tym
nie znaczy nic.
Robert Lowell
przekład Piotr Sommer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz