Tamte błogosławione struktury, rytm i wątek —
dlaczego nie są mi pomocne teraz,
kiedy chcę zrobić
coś z wyobraźni, nie pamięci?
Słyszę skrzek własnego głosu:
Wizja malarza to nie soczewka,
drży cała, by ogarnąć światło.
Lecz czasem wszystko, co piszę,
jest jakby zdjęciem migawkowym,
upiornym, pospiesznym, przeładowanym, pociętym,
wybitym z życia,
a jednak obezwładnionym przez fakty.
Wszystko jest mezaliansem.
Ale dlaczego nie powiedzieć, co zaszło?
Prośmy o łaskę precyzji,
jaką Vermeer dał iluminacji słońca,
co jak przepływ przekrada się przez mapę
do jego wypełnionej tęsknotą dziewczyny.
Jesteśmy biednymi przelotnymi faktami,
i właśnie to nas upomina,
by każdej postaci na zdjęciu
dać jej żywe imię.
Robert Lowell
przekład Piotr Sommer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz