Wiersze Błoka







I



Imię twe — ptaszyna w ręku,

Imię twe — sopelek w ręku.

Jedno jedyne ust poruszenie,

Pięć liter — imię twe — drgnienie,

Piłeczka w biegu schwytana,

Srebrna pieśń dawno słyszana.



Kamień, rzucony w cichą głębinę,

Wyszlocha pluskiem twe imię.

W słabym odgłosie nocnego biegu

Huczy twe imię, jak pieśń w szeregu,

I zagra nam je w skroń

Sucho trzeszcząca broń.



Imię twe, ach — czyż można!

Imię twe — pocałunek w oczy, z ostrożna,

W maleńkie, głośno bijące serce...

Imię twe — pocałunek w śniegu kobierce...

Źródlane, lodowate, błękitne potoki...

Z twoim imieniem sen głęboki...



III



Idziesz w stronę zachodu słońca,

Zachodnie masz światła przed sobą.

Idziesz w stronę zachodu słońca,

Zadymka ślad zamiata za tobą.



Beznamiętny — za mym oknem, cały w zorzy,

Po śniegu idziesz, który kroki głuszy,

Cudowny zesłanniku boży,

Światłości cicha mojej duszy.



Na duszę twoją nie nastaję

I nic ze mnie na twej drodze nie stanie.

Ręki, która przeźroczysta się zdaje,

Nowym gwoździem nie zranię.



I po imieniu nie zawołam,

I rąk nie wyciągnę ku twej stronie,

Przed świętością woskowego czoła

Tylko z daleka się pokłonię.



Pod powolnym śniegiem stojąc,

Klęknę w zapatrzeniu pokornym

I w najświętsze imię twoje

Ucałuję śnieg wieczorny.



W owym miejscu, po którym wyniośle

Ty przyszedłeś w ciszy śmiertelnej,

Światłości cicha — boży pośle —

Mej duszy władco niepodzielny.



V



W mojej Moskwie — goreją kopuły.

W mojej Moskwie — dzwony głos rozsnuły,

I grobowców stoi szereg nieczuły —

W nich cary drzemią i caryce.



I nic nie wiesz, że na Kremlu o zorzy

Lżej oddychać niż na całej ziemi bożej,

I nic nie wiesz, że się modlę do zorzy —

Do ciebie się modlę, białolicy.



I przechodzisz nad swą Newą daleką

O tej porze, gdy nad Moskwą-rzeką

Stoję z głową pochyloną nad rzeką,

A latarnie ślepną na ulicy.



Kocham ciebie całonocnym czuwaniem

I wsłuchuję się w ciebie tym czuwaniem,

W tej godzinie, gdy na Kremlu przed świtaniem

Budzą się ze snu dzwonnicy.


Lecz nie spotka moja rzeka — twojej rzeki,

Lecz nie spotka moja ręka — twojej ręki...

Radość moja tak długa z łaski bożej,

Póki zorza nie dogoni zorzy.



Marina Cwietajewa

przekład Wacław Denhoff-Czarnocki (I) i Salomea Galecka (III, V)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz