Tam na placu spalonym słońcem
dziewczę taniec zaczyna,
Wirując lekko jest tak podobna
Do tych tancerek starożytnych.
W całym mieście jest za gorąco,
Drzemkę sobie ucinają ludzie
Czasem rzucając okiem przez okno
Na dziewczynę, co tańczy w południe.
I tak czasem zdarza się,
Że światełko błyśnie nam,
Kościół mówi wtedy, że
To od Pana Boga znak.
Zakochany miłością to zwie,
A żebrak miłosierdziem,
Słońce to nazywa dniem,
Dobry człowiek ciepłem.
Tam na placu wibruje powietrze
I nie widać nawet psa,
A dziewczyna tańczy z sercem,
Ciało ma giętkie, zwinne jak wiatr.
Nie ma gitary ni tamburyna,
Do tańca jej nie przygrywa nikt,
W swoje dłonie klaszcząc jedynie
Lekko wybija sobie rytm.
I tak czasem...
Tam na placu panuje spokój,
Z ust dziewczyny płynie śpiew,
A pieśń nad miastem się unosi
Głosząc miłość, dobro i wdzięk.
Lecz w tym mieście jest za gorąco
I ludzie nie chcą słyszeć nic,
Zamykają wszystkie okna
Jak między śmiercią a życiem drzwi.
I tak czasem zdarza się,
Że zapłoną serca nam,
Lecz nie chcemy, by ogień ten
Cały swój ukazał blask.
Więc zatykamy uszy
I oczy zakrywamy,
Nie lubimy wszak przebudzeń
Naszych serc zbyt starych.
Tam na placu jeszcze wyje pies,
Bo nie ma już tancerki młodej
I tak jak pies,
Co wyje na śmierć,
Płaczą ludzie nad swoim losem.
Jacques Brel
przekład Dariusz Wasilewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz