Zmierzchy! Zmierzchy! Ileż zmierzchów jak na jeden ranek!
Domki na odludziu, ciała z żeliwa, strupy!
Tysiącami pokładamy się w łóżkach, fatalnie rozstrojeni!
Starość, lampka nocna, wspomnienia: areny melancholii!
Niepotrzebne żagle, powolna rozbiórka rusztowań!
A więc już teraz nas się odprawia!
Odtrąceni! Odchodzimy odtrąceni!
Brzemię zstępowania, mgły za nami się wloką...
I nikły ślad po tym, że nie dane było Pojąć.
Henri Michaux
przekład Krzysztof Jeżewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz