Romanca o czarnym smutku







Motyki kogutów grzebią

w ziemi, szukając jutrzenki,

kiedy Soledad Montoya

zstępuje nocą z gór ciemnych.

I cieniem pachnie, i końmi,

a ciało jej jest mosiężne.

Przyćmione kowadła jej piersi

krągłymi pieśniami jęczą.

"Soledad, czego ci trzeba,

samotnej i o tej porze?"

"Trzeba mi, czego trzeba

i nic mi nie dopomożesz.

Wiem ja, czego mam szukać:

radości i siebie samej."

"Soledad, o moje smutki,

koń, gdy poniesie w szale,

w końcu do morza wpada

i pochłaniają go fale."

"Nie mów mi nic o morzu,

nam wschodzą czarne smutki

na ziemiach sadów oliwnych,

gdzie liście szumią cichutko."

"Soledad, cichy mój smutku,

Sam smutek, rozpacz sama!

Ty płaczesz sokiem cytryn

cierpkim od dni czekania."

"O, jakiż smutek! Wybiegam,

przez dom mój szalona kroczę,

od kuchni aż do sypialni

wloką się moje warkocze.

O smutek! Z węgla i ciała

i z szat dzisiejszy mój obraz!

O moje koszule płócienne!

O moje makowe biodra!"

"Soledad, wodą skowronków

obmyj dziś ciało swoje

i serce własne pozostaw

w pokoju. Soledad Montoya."



*



W dole śpiewająca rzeka:

nieba i liści falbanka.

W górze na nowiu księżyc

w kwiatów dyniowych wianku.

O ciężki smutku Cyganów!

O smutku źródeł ukrytych!

Smutku samotny i czysty

nierychłych, dalekich świtów!



1 komentarz:

  1. I have learn a few excellent stuff here. Definitely value bookmarking for revisiting.
    I wonder how so much attempt you put to create one of these magnificent informative website.

    OdpowiedzUsuń