Po śniadaniu




Po śniadaniu

Które się zwykle składa z kawy i widoku

Gęstniejącego deszczu, katedry, sędziwej i szarej, ale

Pachnącej miło trawą i paprociami

Wychodzę z domu, myśląc o wszystkich tych, co byli w tym pokoju

I spali tu

Smutni i nadzy

Samotni we dwoje

Co przychodzili razem, i

Czy byli młodzi, biali

Ze śladem niewinności,

Czy przychodzili tylko, żeby wejść na ten swój szczyt i

Poprzystawiać się i w końcu rozejść;

Czy może byli starsi, już nie do seksu,

Zagubieni w lustrach, kontemplujący własny zmierzch, i

Co poranek znaczył dla nich?



Może ten pokój był kiedyś izbą służącej.

Czy była młoda, piegowata, o piersiach jak jabłka?

Czy się śmiała?

Czy drażniła lokaja swym 19-wiecznym wdziękiem

I wirującymi spódniczkami,

Czy wyglądała przez świetlik

I chciała być wolna, i 

Co jadła na śniadanie?



Budząc się dziś rano, myślę o tym

Jakby to było dobrze dzielić się z kimś śniadaniem.

Budzą się całe rodziny!

Tysiąc negliży, piżam, koszul nocnych

Wędruje sobie ciepło na dół na śniadanie

Jak bezpiecznie! i

Inni, wynurzający się z dalekich krańców świtu,

Mający na śniadanie tylko ból i mżawkę,

Których po przebudzeniu zawsze wita uboga uczta dnia.



Jak wiele niespełnionych istnień,

Patrzących gorzko z drugiej strony szyby

Od sutereny aż po strych, i

Pytających smętnie

Komu się dziś dostanę?

Z kim dzisiaj zjem śniadanie?

I zawsze wraca ta sama odpowiedź —



Dostaniesz się deszczowi, samotny śniadaniarzu!



Brain Patten

przekład Piotr Sommer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz