Ten pies, którego nawet nie widziałem na oczy, stale się za mną wlecze.
Widmo psa, wynędzniałego kaleki, który utyka na tylne łapy.
Ach, nie wiem, dokąd zmierzam,
a tam, gdzie teraz idę,
wicher z łoskotem buszuje po dachach czynszowych domów
i na pustej, ponurej parceli na skraju ulicy
suche źdźbła trawy chwieją się miękko, delikatnie.
Ach, nie wiem, dokąd zmierzam,
a u mety, ku której kroczę, wielki księżyc, Uosobienie życia, płynie beztrosko po niebie
i dzięki temu na pustej jezdni za moimi plecami
wlecze się po bruku wydłużony cień psiego ogona.
Ach, wszędzie, wszędzie na każdym wręcz kroku
ów pies, którego nawet nie widziałem na oczy, stale się za mną wlecze,
czołga się po brudnej jezdni,
wycieńczony pies, utykający na tylne łapy, wciąż idzie za mną,
widmo psa, Uosobienie Samego Nieszczęścia, psa, który
z daleka od dłuższego już czasu,
śmiertelnie przerażony, głośno i przeciągle wyje do
samotnego księżyca w przestworzach.
Hagiwara Sakutarō
przekład Adachi Kakuzo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz