Piękna




W ruchomych głębinach twego ciała

moje dłonie jak różdżki

odnajdują złote strugi ekstazy



O złe węże gniewu



Meble w mojej sypialni nienawidzą się nawzajem

ich wielkie nieruchome batalie przypominają

zmagania naszych ciał i rąk

gwałtowne syki pary dobywające się o północy z trzewi uśpionych portów

domy rozdzierające się niewidocznie od góry do dołu

na dźwięk kroków zbyt pięknej kobiety



A piękna była jak dzień



Piękno to korona płonąca

dreszcz przebiegający drzewa

od rdzenia poprzez białe słojowate drewno aż po korę



Piękno to wspaniałość krzywiących się boleśnie ust

gdy skaleczy je nazbyt gorzki kształt mowy

a każda mowa jest gorzka kiedy chce coś wypowiedzieć



Piękna była jak zwierciadło

jak deformujące zwierciadło w którym jednako nierealni przeglądają się

ci co są bardzo brzydcy i ci co się chełpią urodą



Zagasną zwierciadła kiedy usta właśnie przestaną

odbijać w małym kieszonkowym lusterku niepewny znak życia

dojrzeją wtedy zwierciadła

gdyż to co gaśnie dojrzewa



Doprawdy



to śmierć wieczna krzątaczka — podgryzająca ciała i twarze —

nadaje niektórym ludziom niezapomniany urok

starych rzeczy z których opada już pozłota Porwane sznurowadła

Serca pobite Oczy uleciałe Obcięte paznokcie

Kocham to wszystko co się rozpada

dojrzałe owoce spadające w samą porę na ziemię aby okryć nocą porażkę



O nieskalanie sina białości zagasłych obwódek

O ciała zrujnowane Poorane twarze

Zmurszałe pomniki zżerane przez deszcze i pieśni

Kocham tylko wasze rozpadające się kształty

podobne tym co z miłości osłabły i pobladły



Michel Leiris

przekład Jerzy Lisowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz