Długo nie wypuszczałaś z rąk czarnej twarzy wojownika
Zdawała się już oświetlona zmrokiem nieobecności
Ze wzniesienia widziałem jak słońce zachodzi w zatokach twoich oczu!
Ach, kiedy znów ujrzę kraj rodzinny, horyzont wyznaczony linią twojej twarzy.
Kiedy znowu zasiądę do stołu twojej ciemnej piersi?
W gnieździe przenajsłodszych szeptów o przedwieczerzy.
Inne jeszcze nieba znać będę i inne oczy pod nimi,
Z innych pić będę ust, chłodniejszych niż świeże cytryny,
Pod innych włosów spać dachem, co mi będzie osłoną przed burzą.
Ale co roku gdy wiosną zakipi płonący rum pamięci
Zatęsknię do kraju i wspomnę deszcz twoich oczu pod spiekotą sawanny.
Léopold Sédar Senghor
przekład Jerzy Lisowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz