Niepozorny wygląd




Pociąg gwiżdże i odjeżdża wśród dymu rzednącego nisko pod niebem.

To długi konwój łez i na każdym peronie, gdzie trzeba się rozstać,

coraz to inne ramiona powiewają chusteczkami. Ale on jest sam i jego

okulary ciemnieją od łez innych, a może od deszczu uderzającego o szybę,

do której przyciska nos. Nikogo nie zostawił i nikt nie będzie go

oczekiwał na dworcu, gdzie wysiądzie.

Zresztą nie ma zwyczaju opowiadać o swoich podróżach, nie potrafi

opisać miejsca, w którym był. Być może nigdzie nie był, a kiedy patrzeć

na niego, ze strachu, by go o coś nie zapytano, spuszcza wzrok

lub wznosi go ku niebu, gdzie rozpływają się wciąż nowe obłoki.

Po przyjeździe, bez oznak radości lub zniecierpliwienia odchodzi sam

w głąb nocy i pod gazowymi latarniami oświetlającymi go raz po raz

niknie ze swoją walizeczką w ręce.

Jest sam, można przypuszczać, że jest sam. Jednak coś za nim idzie,

a może ktoś, w dziwnym kształcie jego cienia.



Pierre Reverdy

przekład Julia Hartwig

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz