Szczur połknął gulasz mdły,
już pora wyjść z kantyny,
karcianej zapis gry
na liście od dziewczyny.
Przed nami długa noc,
ruszamy jutro z rana,
pod szary wpełzasz koc,
co skrywa grzech Onana.
Miła — nie przychodź na wołanie,
miła — wojenka, moja pani,
z nią się kochać chcę,
gdy w nocy się budzę...
Miła — twą postać widzę we śnie,
miła — dojrzałe dwie czereśnie
weźmiesz z dłoni mej,
gdy kiedyś powrócę.
Dwadzieścia prawie lat
i w czapkę znaczek wpięty,
papieros w kącie warg
niedbale uśmiechniętych.
Obija się o bok
nabite parabellum,
śpiewamy, idąc w krok,
dwa metry od burdelu.
Miła — nie przychodź na wołanie...
Już dojadł resztki szczur,
do koszar powracamy,
na ścianach latryn wzór
z napisów nie dla damy...
Na sen nam czasu brak,
kostucha kości liczy,
pijani w drobny mak
walimy się na prycze.
Miła — nie przychodź na wołanie...
Karel Kryl
przekład Maryna Miklaszewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz