Spójrz jak kamień wpada do wody
Obserwuj rozchodzące się kręgi
Posłuchaj ich słabnącej mowy
Poranek rozkruszył się na tysiąc ułamków
Odsłaniając szarą nagość popołudnia
Echa wchodzące w załamania przestrzeni
Światło było ostrożniejsze
Układało się w filary i przęsła
Ponad skończoną taflą ciszy
A jeszcze przed chwilą zbiegali
Po kamiennych popękanych schodach
W każdym stopniu zawarta cała skala
I było więcej dźwięku niż przestrzeni
I nigdy nie docierało się do centrum
Nawet idąc wstecz po własnych śladach
Jacek Gutorow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz