Wchodź, wchodź, ostatni z tego, co sądzone,
nieuleczalny bólu w tkankę, w ciało:
w duchu spalałem się, a patrz, jak płonę
w tobie; to drewno tak się opierało,
od twego uchylało się płomienia,
dziś sam go żywię, płonę w tobie wściekle.
Moja się cichość w twojej furii zmienia
ziemska w nieziemską furię, spala w piekle.
Czysty, bez celu, od przyszłości wolny,
na stos się wspinam cierpienia bezładny,
za serca ciche zasoby niezdolny
kupić już sobie z przyszłych rzeczy żadnej.
Czy to ja jeszcze, że poznać nie można —
płonący? W siebie nie zagarniam wspomnień.
O, życie, życie: obczyzno. Ten płomień
i ja w płomieniu. Już nikt mnie nie pozna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz