Gdyśmy się rozstawali




Gdyśmy się rozstawali,

      Milczeniem, łzą

Żegnając — coś nam w dali

      Wróżyło złą

Dolę od pierwszej chwili;

      Bladość twoja, chłód ust

Świadczyły, że z idylli

      Ostał się gruz.



Świt na twarz kompres z rosy

      Zimnej mi kładł,

Jakby uprzedzał ciosy,

      Jakie mi zada świat:

Chwile, gdy, wiarołomną,

      Bez serca i bez czci,

Ludzie cię nagle wspomną

      Przy mnie — tak los się mści.



Czy klątwy to, czy hymny

      Będą — żałobny dzwon

Twego imienia zimny

      Dreszcz wwierci w skroń:

Czemuż tak cię kochałem?

      Świat zna twych ról

Sto — ja cię lepiej znałem,

      Trwalszy mój ból.



Sekret nasz — dziś, w żałobie,

      W milczeniu, łzę

Ronię — zdradziło w tobie

      To, co krzywdzi i łże,

Jeśli kiedyś odnowię

      Tę więź dawną i złą,

Jakże ja cię pozdrowię?

      Milczeniem, łzą.



George Gordon Byron

przekład Stanisław Barańczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz