Starzy ludzie








Nie mówią prawie nic, bezradnie patrzą w krąg wyblakłym wzrokiem swym,

Choć mogą forsę mieć, to przecież biedni są, bo marzeń braknie im,

W ich domach zapach ziół i zapach dawnych słów wśród smutnych ścian się zbiegł,

W Paryżu żyje się jak na prowincji, gdy ktoś przeżył życia wiek,

A gdy wpadają w śmiech, głos pęka im, gdy o swych świetnych piszczą dniach,

A gdy wpadają w płacz, ich zmarszczek gęsta sieć perliście lśni we łzach,

A jeśli trochę drżą, drżą słysząc zegar, co w salonie mierzy czas

I gada noce, dnie swe "tak" i swoje "nie", i gada "czekam was".

Nie mają złudzeń już, ich książki dawno śpią, pianino w kącie śpi

I kot już dawno zdechł, niedzielne winko zaś już nie rozgrzewa krwi,

Tak skurczył się ich świat, że nie ruszają się za wiele zwłaszcza, że

Przy oknie zaśnie się, w fotelu zaśnie się, spać mogą byle gdzie.

Jeśli wychodzą, to wychodzą wbici w czerń i człapią resztką sił

Pochować kogoś, kto był jeszcze starszy i kto jeszcze brzydszy był

I opłakując go zapomnieć chwilę chcą o tamtych myślach złych,

Że zegar noce, dnie swe "tak" i swoje "nie" gadając — czeka ich.

Nie umierają, nie, lecz zapadają w sen, któremu końca brak,

Wczepieni w dłonie swe, tak bojąc rozstać się — rozstają się i tak,

Kto z dwojga został sam, wciąż dotyk będzie czuł stygnących, drogich rąk,

Kto z dwojga został sam, bez trudu znajdzie swój ziemskiego piekła krąg.

Zobaczyć można ich jak z trudem niosą w deszcz parasol swój i wstyd,

Że mówią cicho zbyt, że chodzą wolno zbyt, że żyją długo zbyt,

A jeśli czegoś chcą, chcą komuś chociaż raz powierzyć myśli swe,

Że zegar gada wciąż swe "tak" i swoje "nie" i gada "czekam cię".

Że zegar raz po raz swe "tak" i swoje "nie" gadając — czeka nas...



Jacques Brel

przekład Wojciech Młynarski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz