Bardzo powoli siedziałem na tarasie




Bardzo powoli siedziałem na tarasie, zmierzchałem w zgodzie

Z krajobrazem w sobie i w ogrodzie.



Nasycały się barwy świata; krew powracała

W omdlałe od upału brązy i zielenie.



Słońce wypatrzyło wśród liści błękitną muchę

I przez chwilę skupiało się na niej jak na absolucie.



Obłoki nad dachami

Były jak dachy dachów.



I pomyślałem, dlaczego człowiek tak drży o swoje życie,

Gdy umiał już nie istnieć

Całą wieczność przed narodzinami?



Powiał wiatr

I liście topól ukazały swój srebrny strach.



Zakryły niebo chmury

I zaraz obstąpiły mnie pojedyncze krople deszczu —

Wieloczas równolegle padających sekund..



Bezczas i niemiejsce, 2002


Maciej Cisło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz