W błękitne zmierzchy letnie pójdę miedzą polną
Skroś traw i ziół, muskany przez dojrzałe żyto...
Śniąc, będę czuł pod stopą świeżość ros podolną,
Pozwolę wiatrom kąpać mą głowę odkrytą.
Nie będę tedy mówił ani myślał wcale.
Lecz nieskończona miłość w serce moje spłynie...
I będę szedł jak Cygan — w coraz dalsze dale,
W Przyrodzie, jak z kobietą, szczęsny w tej godzinie.
przekład Bronisława Ostrowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz