Arnold Böcklin, Faun i nimfa
Fontanna śpiewa. Chmury stoją
W błękicie czystym, zwiewne, białe.
I cisi ludzie idą rojąc
Wieczorem po ogrodzie starym.
Dawno już marmur przodków zsiwiał.
Klucz ptaków leci w dal tajemną.
I okiem patrzy faun nieżywym
Za cieniem, co uchodzi w ciemność.
Z starego drzewa liść czerwono
W otwarte wpada krążąc okno.
W izbie blask ognia rozjarzony
Maluje mętny strachu potwór.
Do domu biały Obcy przybył,
W rozpadłe wpada pies komnaty.
Zgasiła lampę dłoń dziewczyny
I słychać nocą dźwięk sonaty.
Fontanna śpiewa. Chmury stoją
W błękicie czystym, zwiewne, białe.
I cisi ludzie idą rojąc
Wieczorem po ogrodzie starym.
Dawno już marmur przodków zsiwiał.
Klucz ptaków leci w dal tajemną.
I okiem patrzy faun nieżywym
Za cieniem, co uchodzi w ciemność.
Z starego drzewa liść czerwono
W otwarte wpada krążąc okno.
W izbie blask ognia rozjarzony
Maluje mętny strachu potwór.
Do domu biały Obcy przybył,
W rozpadłe wpada pies komnaty.
Zgasiła lampę dłoń dziewczyny
I słychać nocą dźwięk sonaty.
Georg Trakl
przekład Krzysztof Lipiński
Fontanna śpiewa. Chmury na kształt cieni
Stoją łagodne — w błękitnej pogodzie.
Spokojni ludzie chodzą zamyśleni
Cichym wieczorem po starym ogrodzie.
Wspina się marmur przodków poszarzały.
Ptactwo przeciąga w dal na wysokości.
Faun martwym okiem patrzy osowiały
Na cienie ślizgające się w ciemności.
Czerwone liście ze starego drzewa
Wirując wpadną w okno uchylone.
Blask ognia przestrzeń wokoło nagrzewa,
Malując widma trwogi nachmurzone.
Do domu wchodzi obcy człowiek biały.
Przez korytarze pędzi pies kudłaty.
Dziewka zgasiła lampę u powały
I ucho słyszy nocą dźwięk sonaty.
Georg Trakl
przekład Leopold Lewin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz