W zachodu krwawych, ostatnich promieniach,
Pragnący śmierci — nie czekam już na nic,
I znów dzień wstaje, brzask bije z otchłani,
Powraca męka codzienna istnienia.
Chciałem zło rzucić i dobro zostawić,
Poznałem śmierci trwogę i nadzieję —
I znów powracam, by patrzeć, jak dnieje,
By zło przeklinać, dobru błogosławić.
Boże mój, Boże — Panie nieomylny —
Czyś wszystkich równym obdarzył wyrokiem —
Człowiek śmiertelny, ku Tobie się wlokę,
Od jutrzni rannej do nocy — bezsilny.
3 grudnia 1899
Aleksander Błok
przekład Jerzy Liebert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz