"Z ręki Boga wychodzi oto na świat dusza",
Na ziemię pełną wrzawy i migotu świateł,
Gdzie jest susza i wilgoć, chłody i żar słońca.
I pomiędzy nogami krzeseł i stolików
Chodzi sobie ta dusza, zrywa się i pada,
Wyciąga dłonie, głodna pieszczot i zabawek,
Śmiało rzuca się naprzód i nagle umyka,
By ukryć się za rękę wspartą na kolanie;
Lecz smutek szybko mija — i znów się raduje,
Że zapłonęło tyle świeczek na choince,
Że wiatr wieje, że słońce świeci, szumi morze;
Firanka na podłogę dziwne cienie rzuca,
Więc trzeba się w nie wpatrzyć, a także w jelenie,
Co bez końca pląsają wokół srebrnej tacy;
Nie rozpoznając jeszcze zdarzeń od urojeń,
Lubi karty z kabały, tych królów, królowe,
Wierzy wróżkom i baśniom szeptanym przez niańki.
A potem, ciężkie brzemię, z dnia na dzień rosnące,
Rani duszę i gmatwa, coraz głębiej, głębiej;
Tak z tygodnia na tydzień coraz ciężej duszy,
Gdy rozróżnia, poznaje realność i złudę,
Konieczność i marzenie, pragnienie i przymus.
Wreszcie ból życia i narkoza snów
Zwijają tę duszyczkę w kłębek na fotelu
Za tomami Wielkiej Encyklopedii.
Z ręki czasu wychodzi oto ludzka dusza,
Lękliwa, samolubna, bezsilna, kulawa;
Już nie umie iść naprzód ani w tył umykać,
Boi się barw gorących, nie ufa dobroci
I krwi krążącej w żyłach; błąka się jak cień
Swego własnego cienia, w swoim własnym mroku,
Aż zostawia w mieszkaniu stos bezładnych kartek;
I żyje po raz pierwszy w ciszy — po wiatyku.
Módl się za Guiterrieza, co mknął w swoim aucie,
Za Boudina rozdartego na strzępy,
Za tego, co zrobił ogromny majątek,
I za tego, co poszedł swoją własną drogą,
I za Floreta, co go rozszarpały psy.
Módl się za nami dziś
I w godzinę naszych narodzin.
przekład Zygmunt Kubiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz